10 rzeczy, które warto w Iranie (i 3, których nie warto)
Czy ja już wspominałam, że Iran to chyba wspominam najcieplej z całej trzyletniej podróży przez dobre kilkadziesiąt krajów? I to nawet nie chodzi o cudnej urody naturę i wyjątkowo przystojną architekturę, bo najgłówniejszą atrakcją Iranu są jego mieszkańcy. No to teraz notujcie pilnie, bo opowiem Wam o tym, co warto w Iranie – o 10 irańskich przeżyciach, które najbardziej mi zapadły w pamięć i polecam zgapić.
Co warto w Iranie?
Odpowiadać tak na każde zaproszenie.
Po trzykrotnym odmówieniu, rzecz jasna 😉 Pamiętacie, o co chodzi z ta’arofem? To taki codzienny element perskiej etykiety, w najbardziej telegraficznym skrócie wymagający od każdego trzykrotnego właśnie odmówienia jakiejkolwiek oferowanej rzeczy, tak zaproszenia na herbatę, jak i zapłaty za sprzedany towar. Ale jak już się grzecznie naodmawiasz, a Irańczyk dalej zaprasza – zgadzaj się na wszystko! Ileż razy dzięki temu podejściu zajrzeliśmy do kogoś na picie i owoce, a zostaliśmy na kilka dni, ile fajnych znajomości nawiązaliśmy, no i przede wszystkim – ile się nauczyliśmy o kulturze, codziennym życiu, kuchni! Ach!
Pojechać na wieś, której nie ma na mapie.
U nas odbyło się to w ten sposób, że szukając hosta na couchsurfingu w Shiraz dostałam zaproszenie od Fatmy mieszkającej kawałek za Shiraz. Tak ze 2 godziny w kierunku niczego konkretnego. To tam łaziliśmy po łąkach i szukaliśmy tego źdźbła trawy, co to się z niego coś zaraz ma gotować, tam uczyliśmy się pleść dywany, wypasaliśmy osła, przechodziliśmy kurs gotowania i paśliśmy swoje podróżnicze serduszka dumą naszych gospodarzy – bo właśnie po raz pierwszy przyjechał do nich ktoś z zagranicy i chcieli mu pokazać swoją okolicę. A nawet parę prehistorycznych kamieni, chatka z kilkoma eksponatami i jeden przykurzony pomnik przedstawione z pasją zapadają w pamięć lepiej niż Luwr oglądany ze znudzonym przewodnikiem. Z każdej kolejnej nieplanowanej wizyty w wiosce, której nie ma na mapie cieszyliśmy się równie mocno.
Wąchać wszystko na targu
Na bazarach w Iranie toczy się życie. Dostaniesz tam wszystko, od perskich dywanów, przez porcje plotek, góry daktyli, nogę owcy, szale i talerzyki, po ułożone kolorystycznie przyprawy, których aromat roznosi się po wszystkich alejkach. Nie spędzić całego dnia włócząc się po bazarach to jak nie być w Iranie w ogóle. Hough.
Nauczyć się jeść na dywanie
Powiedziałam, że życie toczy się na bazarach? No ale to poza domem, bo w domu – na dywanie, tylko na dywanie. Jakkolwiek miękkie i puszyste by te dywany nie były, zatopienie się w nich ma dwie poważne wady: 1) notoryczny ból kolan – miejscowi to się od dzieciaka uczą siedzieć na piętach, ja wymiękam po kilku minutach (i tu trzeba uważać, bo skierowanie w czyjąś stronę swoich stóp to poważne faux pas) i 2) wieczne ufajdanie jedzeniem. No serio, spróbujcie postawić sobie talerz z zupą na podłodze i donieść zawartość łyżki aż do buzi bez straty w koszulkach. Rzucam wyzwanie.
Poszukać korzeni perskiego zaratusztrianizmu
Mam taką teorię, że ta religia prawie padła, bo nikt nie potrafił wymówić jej nazwy. W Iranie gościła na wieki przed islamem. Za obecnej władzy znaczną część świątyni przemianowano na meczety, ale przy odrobinie spostrzegawczości można odnaleźć ślady innych filozofii i dogmatów, a w okolicach Yazd spacer szlakiem zaratusztrianizmu będzie najprzyjemniejszy.
Nauczyć się nosić hidżab
Tak z gracją, kolorowy, zwiewnie omiatający wymykające się pasma włosów. Albo pójść jeszcze dalej – przywdziać czador i iść zwiedzać najzdobniejsze meczety walcząc z wiatrem i własną nieporadnością.
Pójść na imprezę
Tu nie będzie tak łatwo! Alkohol zakazany, tańców się specjalnie nie praktykuje, na imprezę nie trafia się wchodząc tak ot do baru, czy dyskoteki. Tu trzeba się zaprzyjaźnić z odpowiednio imprezowym człowiekiem, poczuć dreszcz emocji, kiedy obserwujesz, jak kupuje w melinie bimber z daktyli, czy wyciąga z ukrytego w szafie baniaka wino szczepu Shiraz (wywodzące się z Iranu, ponoć tu właśnie najsmaczniejsze, ale nie wiem, czy bardziej dlatego, że australijskie i francuskie szczepy sobie gorzej radzą, czy bardziej dlatego, że jest nielegalne). A potem się tańczy, śpiewa i jeździ samochodem (z wyznaczonym prawie trzeźwym kierowcą) bez celu.
Noosh oznacza „na zdrowie”.
Zachwycić się grą świateł w Różowym Meczecie
Najbardziej ikoniczne i instagramowalne miejsce w Iranie. Niby nie o to mi chodzi w tym cyklu, żeby wymieniać atrakcje z przewodnika, ale ja się tam czułam, jakbym zamieszkała w kalejdoskopie biegającym po tęczy o podłodze wyłożonej najpuchatszym dywanem. Idźcie rano (a jak ja przyznaję, że warto wstać, to weź to na poważnie!), bo światło wpada przez witraże od wschodu i najpiękniejszy efekt daje między 8 a 10.
Posprzeczać się o to, komu przypadnie większy kawałek Tahdig
Żartuję, wiadomo, że przypadnie gościom! Tahgid to sposób przyrządzania ryżu, polegający na tym, że jedna warstwa (spodnia w garnku, górna na talerzu) jest rumiana, pięknie przypieczona, czasami wyłożona cieniutko pokrojonymi chrupkimi ziemniaczkami, czasami chlebem lavash, no i każdy się na nią rzuca.
Przegadać cały wieczór
O podejściu do religii, o tradycjach i zwyczajach. Dać sobie zadać wszystkie najbardziej niestosowne pytania, na jakie gospodarz ma ochotę.
A zanim weźmiesz się do dyskusji historyczno-polityczno-religijnych (a weźmiesz się prędzej, czy później, bo Irańczycy są szalenie ciekawi sytuacji zagranicznych i naszych opinii na temat ich kraju), warto odrobić zadanie domowe i przeczytać coś na temat rewolucji i sytuacji przed nią. Polecam serdecznie Szachinszacha Kapuścińskiego – malutka książka, kolosalne wrażenie, potężna porcja pięknie podanej wiedzy. Jestem przekonana, że będąc po tej lekturze wyciągnęłabym z wieczornych rozmów z Irańczykami znacznie więcej.
Czego natomiast wcale nie warto w Iranie?
Spędzać czasu w Teheranie
Jest tłoczny, ogromny, zakorkowany, pod względem atrakcji turystycznych w skali kraju daje mocne 3-. Najlepiej z lotniska prosto uciec na dworzec i śmignąć gdzieś daleko, a stolicę zostawić sobie w razie nadmiaru wolnego czasu, który nie nastąpi, bo się zasiedzisz gdzieś na wsi.
Uczestniczyć w imprezie z ubojem rytualnym
Jak ja niczego nie świadoma radośnie się zgodziłam oglądać film z wesela! Nie spałam potem trzy noce, a pół pierwszej przepłakałam. Jestem najmniej wojującą wegetarianką świata. Nigdy nie powiedziałam nikomu, że ma nie jeść mięsa. ALE – i tutaj potrafię prawić potężne i dosadne kazania – zwierzak, który ma zostać spożyty zostaje wykorzystany w całości, a przed i w trakcie uboju jest traktowany z szacunkiem. Nie pojmę, jak można się bawić i cieszyć, kiedy obok wykrwawia się w męczarniach istota, a tak to właśnie wygląda na imprezach z ubojem rytualnym. Jest radość, jest owca, jest poderżnięte gardło, są tańce, są kałuże krwi, a ona beczy, aż nie wyzionie ducha.
Zwiedzać każdego najważniejszego meczetu miasta
Rety, szybko, zmienię temat. W każdym mieście jest główny meczet i najczęściej jest bardzo piękny. Ale najczęściej też dla zwiedzających jest obiletowany i dosyć podobny do najważniejszego meczetu z innego miasta. Za najpiękniejszy uchodzi Meczet Królewski w Isfahanie, a kompletnie inna kategoria to wspomniany Różowy Meczet – na te dwa na pewno warto wydać pieniądza, przy pozostałych można się już pozastanawiać.
Byliście? Śmiało dodawajcie do tej listy swoje „must” i „meh” z Iranu!
Nie byliście? Nie mogłabym goręcej zachęcać 😉
14 komentarzy
Katarzyna
Opinia o ludziach ,a bardziej ich gościnności , tam mieszkających jest potwierdzona już kolejnym wpisem ,który czytam na temat tego kraju . Choć obecna sytuacja nie jest najciekawsza ,to coraz bliżej jestem zrealizowania podróży do Iranu.
Hania, kierownik wycieczki
Bardzo mnie to cieszy! No i nie chciałabym bagatelizować sytuacji, szczególnie, że nie nadaję z miejsca wydarzeń, ale najczęściej z perspektywy wiadomości sytuacja wygląda na dużo bardziej zaognioną.
Dee
Pieknie napisałaś i zachwyciłaś mnie tym Iranem. Kiedyś tam trafię, choćby na ten irański ryż. I posiedzieć na dywanie…
Hania, kierownik wycieczki
Dziękuję <3
Nasz Mały Świat
Oj nie było nas tam jeszcze, ale jest to jeden z tych krajów, który bardzo chcemy odwiedzić. W zasadzie większość naszych znajomych nam mówiło, że najfajniejsze w Iranie to są spotkania z ludźmi :). Zdziwiłam się, żeby Teheran odpuścić! Dzięki za wskazówki! Z tym rytualnym ubojem… też bym się zaryczała…
Hania, kierownik wycieczki
Serio, Irańczycy wynoszą gościnność na kompletnie nowy poziom 🙂 Mam nadzieję, że Wam się wkrótce uda pojechać i cieszę się, że skorzystacie!
Marcin Wesołowski
W Iranie warto bardzo wiele! Pobyt w tym kraju zaliczam do jednych z najciekawszych i najważniejszych wydarzeń w moim życiu. Coś wspaniałego!
antekwpodrozy.pl
Kapitalny tekst. 2 lata temu byłem w Iranie. Ludzi wspominam bardzo dobrze. Do dzisiaj mam kontakt z moim kierowcą na whatsapp. Shiraz również kapitalne. Chętnie bym pojechał znowu 🙂
Hania, kierownik wycieczki
Dziękuję :)! Dokładnie tak, jak mówisz, z żadnego innego kraju nie mam tylu aktywnych kontaktów!
Przekraczając granice - Renia i Mikołaj
Świetny tekst. My jeszcze jesteśmy przed Iranem, więc wrzucamy go do naszej zakładki z inspiracjami. Coś nam się wydaje, że będziemy się starali w miarę szybko wykorzystać te informacje.
Hania, kierownik wycieczki
Fantastycznie! Myślę, że fakt, że Iran cierpi na sankcje i waluta poszybowała w dół chyba rekordowo czyni z niego aktualnie bardzo budżetowy kierunek 🙂
MagdaM
…a bałaganu pewnie nie było? jak one/oni? to robią? Może to jak w tym powiedzeniu, że sekret idealnie wysprzątanego dwupokojowego mieszkania tkwi w tym, że jest ono…trzypokojowe? 😛
MagdaM
Ale kto te wszystkie dywany sprząta???? Wiem, wiem, Matka Polka się odezwała 😛
Skoro Hania wstała rano i mówi że warto i trzeba, to nie ma siły, musi to być coś ekstra!
Wiesz, może blog powinien być bardziej kulinarny niż podróżniczy 😉
Hania, kierownik wycieczki
No właśnie, ostatnio niebezpiecznie zmierzam w kierunku kulinariów 😉
A z tymi dywanami to mi zrobiłaś niezłą zagwozdkę, bo ja tam NAPRAWDĘ ANI RAZU nie widziałam odkurzacza w akcji!!