
Kilometr 13 874: o smogu, bazarach i obrażaniu Irańczyków w praktyce
– Mister, co pan sądzi o Iranie? – usłyszałam siedemnasty raz podczas popołudniowego spaceru po bazarze. Płeć ma niewielu osobom przeszkadza wołać na mnie „mister”.
– Jest piękny, a ludzie są mili. – odpowiedziałam po raz siedemnasty.
– A przed przyjazdem, co pan sądził o Iranie, Mister?
Nie należy się długo zastanawiać nad odpowiedzią. Wymarzona brzmi:
„Wiedziałam, że Iran jest bezpiecznym krajem i nie ma nic wspólnego z arabskimi ekstremistami islamskimi.”
Najgorsza obelga, jaką można obdarować Irańczyka, to nazwanie go Arabem, to jeszcze gorsze niż nieściągnięcie butów przed wejściem do domu, albo wydmuchanie nosa w towarzystwie.
Ale gdzie ja to właśnie spacerowałam? No tak, po bazarze.
Bazary w Iranie są fajne, bo to jedyna atrakcja turystyczna, która pozwala na obserwację ludzi, pomacanie dziwnych owoców i zakupy naraz. No i jest za darmo (nie licząc zakupów…)! Każdy meczet, muzeum i ogród ma cenę perską (między 0 a 4 zł) i cenę turystyczną (między 15 a 100 zł), a blondynce, której znajomość języka Farsi nie wychodzi poza salaam aleikum (chociaż to właściwie po arabsku) i nazwy kilku potraw trudno kupić bilety w cenie dla lokalsów, więc bazary są fajne. Szczególnie te w Tabriz i w Esfahanie, ale na specjalną uwagę zasługuje teherański, ponieważ jest jedynym miejscem w mieście, z którego nie widać smogu (gorszego niż w Krakowie!).

Bazary w Iranie żyją swoim życiem.
Zza rogu wyglądają owoce khaki, które niewprawne oko może pomylić z pomidorami, jeden pan sprzedaje nogi owiec ułożone na taczce, drugi pan śpi na dywanach, które docelowo też planuje sprzedać, w wielkich kadziach krystalizuje się cukier, który niedługo trafi w mocno przesadzonych ilościach do herbaty, a trzeci pan siedzi z wagą i realizuje coś, co musi być najgorszym w historii przedsiębiorczości pomysłem na biznes: ważenie ludzi za pieniądze.
Sama chętniej bym zapłaciła za to żeby nie wiedzieć, ile ważę, szczególnie pod koniec wizyty w Iranie, ale pewnie nie jestem jego klientem docelowym.

W filmie wykorzystano fragment utworu „Candy Shop” w wykonaniu 50 cent.


9 komentarzy
Irmina
Ach, Iran<3 Cudowny kraj! Tym bardziej przykro mi jak patrzę na konflikt Iran vs. USA. Po co to wszystko? Ludzie chcą tylko normalnie, spokojnie żyć:(
MarTaS
Nigdy nie byłam na arabskim bazarku , ups przepraszam perskim bazarku 🙂 “Twój” wygląda ekstra!
FOTO podróże BPE
Uwielbiam bazary w wydaniu arabskim, nie ważne gdzie , nie ważne na ile autentyczne ….. te kolory, zapachy, mogę po nich chodzić godzinami i kompletnie nie przeszkadza mi nachalność sprzedawców , uwielbiam się tagować , robię to nawet u nas w sklepach
Hania, kierownik wycieczki
Ajjj, pewnie, arabskie też są fajne, ale weźże mi tu perskich bazarów od arabskich nie wyzywaj :D!
Celina
Jak ja kocham bazary, targi, ryneczki! A te irańskie to już w ogóle, Sziraz, Esfahan, Kaszan… Byłam w Iranie kilka lat temu i ciekawa jestem, czy się już zmienił, bo różne opowieści krążą. Kurczę, nie wiedziałam, że wysmarkanie nosa w towarzystwie, to obraza, hm.
antekwpodrozy.pl
Byłem na takim bazarze w Shiraz. Rewelacja 🙂
Irena-Hooltaye w podrozy
My byliśmy zachwyceni bazarami irańskimi.Najbardziej w Isfahanie.
Pełne życia,kolorów,zapachów i ludzi.Irańskie bazary to kopalnia wiedzy właśnie o ludziach.
Super było sobie przypomnieć ten piękny kraj.
Pozdrowienia!
Hania, kierownik wycieczki
Bardzo tak! Nigdzie się tak nie nauczysz Iranu, jak na bazarach 😀
Przekraczając granice - Renia i Mikołaj
Uwielbiamy takie miejsca. Widać na nich, to prawdziwe życie miasta czy wsi.