10 rzeczy, które warto w Kirgistanie (i 3, których nie warto)
No więc z tą częścią świata sprawa wygląda tak, że „co warto w Kirgistanie” jest zdecydowanie mniej istotne niż „kiedy warto do Kirgistanu”. A warto najbardziej w miesiącach bezśnieżnych. Nie zrozumcie mnie źle, ja się doskonale bawiłam po pasie w śniegu i wywiozłam stamtąd zatrzęsienie wspaniałych inspiracji, ale jednak jest parę rzeczy, których bardzo bym chciała doświadczyć, a się nie udało. Wy już będziecie wiedzieć lepiej 😉
Co warto w Kirgistanie?
Zamieszkać w jurcie
Ale żeby składać domy na zimę? Jacyś dziwni ci Kirgizi…
Spróbować mleka końskiego
Świeże mleko od klaczy jest lekiem na całe zło świata, a jego największa wada jest taka, że bywa dostępne tylko w czerwcu. Jego druga wada, jak podają letni kirgiscy podróżni, to smak. Alternatywą dla końskiego mleka może być bozo – sfermentowany napój na bazie owsa lub prosa. Prawie tak samo zdrowy i z pewnością jeszcze mniej smaczny. Ale spróbować warto.
Zobaczyć mecz lub trening Kok-Boru
Kirgizi na koniach w dwóch drużynach rzucają do bramek martwym kozłem. Sport jak sport. Świetną relację z takiego meczu znajdziecie u Karola. Na treningach jest nieco mniej światowo, bo kozioł ćwiczebny jest sztuczny, a nie martwy. Tę wersję widziałam i wydaje mi się, że polecam mocniej.
Iść na targ zwierząt
Malbazaar ma wszystko – od pięknych majestatycznych koni, przez zirytowane nadmiarem uwagi krowy, wiecznie blokujące wszystkie przejścia owce, po stada kurczaków, które ja nie wiem, jak ci sprzedawcy rozróżniają. Bardzo ciekawy punkt wycieczki, a jak Wam się spodoba, to zawsze można wrócić do domu z kurą na pamiątkę.
Podziwiać Issyk Kul pod wszystkimi kątami
To nie tylko jedno z najpiękniejszych jezior w Kirgistanie, ale tam się co kilka kilometrów dzieje coś nowego – jak nie plaże, to szczyty, jak nie kolorowe kaniony, to stada dzikich łabędzi… Life hack dla mnie (i innych strategicznych osób szukających szczęścia w Kirgistanie zimą) – jezioro jest słone i nie zamarza! Ha! Wyeksplorowałam dokładnie 😀
Gorące źródła
Aaaach, wymoczyć umęczone górskim trekkingiem ciało w gorącym źródle, a z niego wskoczyć prosto do strumyka, nawet kiedy tenże strumyk jest zmrożony jak piña colada i zaraz obok Ciebie przepływa właśnie kra. W życiu się nie czułam bardziej żywa, ale bez gorącego źródła w okolicy bym się na taką zabawę nie porwała 😉
Kupić skarpety wełniane na targu
Aha! Mam coś, co można zrobić tylko zimą :D! Kirgiskie skarpety są piękne, wzorzyste, z lokalnej owcy, a ja sobie sprawiłam takie aż za kolana, po czym zgubiłam je kilkanaście krajów później. Jak się gubi skarpetki, które zajmują 1/3 plecaka, pytacie? Do tego są potrzebne specjalne szkolenia.
Iść na Nomad Games
To taka olimpiada dla nomadów, arcyciekawa sprawa! Odbywa się co dwa lata jesienią, do tej pory zawsze właśnie w Kirgistanie, ale z kolejną edycją ma się to zmienić. Drużyny Kirgizów, Kazachów i Mongołów absolutnie nie mają sobie równych i trafienie na trening lub pokaz nomadzkich umiejętności to niepowtarzalne doświadczenie. Jedną z dyscyplin jest wspomniane już Kok-Boru, poza tym mamy między innymi łucznictwo, jeździectwo i rozkładanie jurty na czas.
Obserwować sokolnika w akcji
Bo ten sokolnik najpierw gada z tym ptakiem. Oni się namawiają, ustalają podział łupów, a potem sokół leci i za kilka godzin wraca z ugrillowanym królikiem i kilkoma browarami. Potem siadają razem przy ognisku i opowiadają sobie o swoich przygodach. No piękna sprawa!
Dać się zaprosić na kolację
Przesiedzieć cały wieczór na poduchach przy niziutkim stoliku zastawionym plovem – najpopularniejszym daniem z ryżu i marchewki, miseczkami z rosołem i owocami. Dowiedzieć się, dlaczego każdy dostaje z góry ustalony kawałek mięsa i dać sobie co kilka minut dolewać herbaty przez niestrudzoną córkę gospodarza. To właśnie w jej obowiązku leży, żeby miseczka z herbatą nigdy nie stała pusta. Czasami lepiej nie dopić i dać dziewczynie zjeść kolację 😉.
Czego natomiast nie warto w Kirgistanie?
Uprawiać trekkingu po terenach przygranicznych bez nawigacji
Trekkingi to ja generalnie w Kirgistanie polecam bardzo, natomiast niekoniecznie po okolicach przygranicznych. Nie wiem, czy coś się już zmieniło w tej materii, ale w czasie mojego pobytu w Azji Centralnej celnicy uzbeccy dostawali premię za każdego postrzelonego potencjalnego nielegalnego imigranta. To obejmowało również piechurów, którzy się za bardzo wychylili za przełęcz. Aktualne informacje o sytuacji okołogranicznej można znaleźć tutaj.
Zostać gościem bardzo honorowym na przyjęciu
Czy faktycznie nie warto – to kwestia bardzo subiektywna, w moim kręgu zainteresowań bardzo nie leżąca. No cóż, w Kirgistanie gościa honorowego przyjmuje się najgodniej. A to oznacza podanie na kolację świeżo ubitego konia.
Spędzać czasu w miastach
Kirgistan przyrodą stoi, co tu dużo mówić. W Biszkeku, Osz, czy Jalalabad można kupić kurę, wełniane skarpetki, dobrze zjeść i może nawet w przypływie zainteresowania postsowietyzmem odwiedzić jakieś muzeum, ale zaraz potem śmig w góry, doliny, hej!
Kirgistan zrobił się ostatnio dużo bardziej dostępny dzięki umiarkowanie tanim połączeniom z sąsiednią Ałmatą, więc mam nadzieję, że ja tu nie gadam do ściany, tylko faktycznie ktoś się wybierze 😉 A jak już odwiedziliście ten region, to koniecznie dopiszcie Wasze hiciory!
To jak, co jeszcze warto w Kirgistanie?
Dżasta, wielkie dzięki za zdjęcia Kirgistanu niezimowego :*!
16 komentarzy
Krzysiek
Kirgistan, właśnie przede mną i opisujesz go dokładnie jak się go spodziewam :). Piszę jednak z pytaniem. Co warto tam przywieźć jako prezent? Czego Kirgizi mogą potrzebować? Co jest tam rzadkie lub trudno dostępne?
Marcin
Wspaniała sprawa! Po mojej ostatniej wizycie w Kazachstanie i Uzbekistanie, dosłownie ślinka mi cieknie na myśl o kolejnych “stanach”!
Nasz Mały Świat
Dzięki za bardzo interesujący tekst! O wielu rzeczach nie zdawałam sobie sprawy i naprawdę jestem zaskoczona. Z Kirgistanem łączy mnie praktycznie tyle, co nic CHOCIAŻ od znajomych mam trzy pamiątki z tego kraju – dwie jurty i tradycyjną czapkę. Z tym sportem z martwą kozą szok. 🙁 Niestety nie władowały mi się wszystkie zdjęcia, buuu! Ale te które udało się zobaczyć mega. Ciekawy kraj i jeszcze raz dzięki za tipy! Pozdrówki! 🙂
Hania, kierownik wycieczki
Ale że całe jurty? To przybywam do Ciebie do ogródka, jak je będziesz rozbijać 😉
Oj, akurat byłam w trakcie kompresji obrazów, następnym razem powinny Ci się załadować 🙂
Magdalena Krychowska | OkiemMaleny.pl
Tak właśnie podejrzewałam 😉 Ja w takich sytuacjach po prostu wieszam wegetarianizm na kołku i zjadam wszystko 😉 Kilka lat temu próbowałam w ogóle nie jeść mięsa i pamiętam, że w podróży było mi mega trudno. Teraz mam takie podejście, że jak kogoś odwiedzam i gości mnie mięsem, i nie ma nic innego to zjadam i chwalę, że pyszne 😉 Bo w sumie najczęściej jest pyszne 😉
Patryk Zieliński
Kurcze fajny ten Kirgistan (albo tak fajnie przedstawiłaś). Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić to państwo bo zapowiada się kapitalnie!
Hania, kierownik wycieczki
Jedź koniecznie! Reklamuję zawsze z pełną wiarą w słuszność swoich działań 😀
Magdalena Krychowska | OkiemMaleny.pl
Kirgistan totalnie oszołamia przyrodą i krajobrazami. Masz rację z tym gościem honorowym, a co jesli gość jest wegetarianinem? 😉 Czy wtedy oszczędzą konia, czy w ogóle taka opcja nie istnieje?
Hania, kierownik wycieczki
Nie mam pojęcia, jak jest z koniem, na szczęście nigdy nie zasłużyłam na takie honory, natomiast odpowiedni kawałek owcy na moim talerzu zawsze musiał wylądować, mimo że gospodarze wiedzieli, że i tak zje go Piotrek 😉 generalnie koncept wegetarianizmu w Azji Centralnej jest raczej niezrozumiały i gastronomicznie to były dla mnie najtrudniejsze kraje, bo tam po prostu mało co rośnie i dieta opiera się przede wszystkim na mięsie. Na szczęście mają dobre czekoladki 😀
FUKO
Niesamowite zdjęcia i wspaniałe miejsca. Pozdrawiamy!
Krzysztof Nodar Ciemnołoński
Może nie ma tu za dużo słów ale za to jest wiele pięknych zdjęć. Zresztą z tego, co pamiętam z tekstów o Gruzji, które kiedyś czytałem to taki masz styl 🙂 Kraje Azji Centralnej zaczynają (wreszcie!) pojawiać się coraz chętniej w świadomości turystycznej, mają ogromny potencjał. Kirgistan jest świetny na slow i adventure travel, na offroad i trekkingi, a także do tego by powoli zagłębić się w kulturowe i międzyludzkie relacje. Pozdrowienia z Gruzji!
Hania, kierownik wycieczki
To szalenie ciekawe! Chyba musisz trafiać na najkrótsze z moich tekstów 😉 miło mi, że pamiętasz moje gruzińskie wspominki – na nich zaczynałam tego bloga i mam nadzieję, że od tego czasu i w stylu i w zdjęciach trochę ewoluowałam
Pozdrawiam serdecznie i miłego chłonięcia Gruzji!
Nadrabiam
Zdjęcia na końcu – bajkowe <3 Już wiem, co zrobiłabym w Kirgistanie najchętniej i dlatego chyba nie powinnam tam jechać. Nie wiem jak ukradkiem przetransportować całe stada owiec do Polski :<
Tak całkiem poważnie to nie wiem czy byłabym w stanie wytrwać w kirgijskich warunkach (przeraża mnie możliwość jedzenia koniny, królika albo innego zwierzaka towarzyszącego), na pewno chętnie zwiedziłabym te szare miasta, żeby poczuć prawdziwie postsowiecki klimat.
Hania, kierownik wycieczki
Wiesz, z tym jedzeniem to jest tak naprawdę prosta sprawa – tam nie ma klimatu na uprawy rolnicze, zima jest długa i surowa, więc wcina się mięso. Konina to w naszej kulturze coś niewyobrażalnego nawet dla wielu mięsożerców, a tam – największy zaszczyt gastronomiczny, jakim można potraktować gościa. Przynajmniej zwierzę wykorzystuje się w całości i traktuje z szacunkiem (nie licząc uboju rytualnego, ale o tym się rozpiszę przy innej okazji).
A zdjęcia Justyny są zawsze cudne 🙂
eV
Niewiele wiem o Kirgistanie. Potrafię go wskazać na mapie i wiem, że wraz z innymi krajami odzyskał niepodległość po upadku ZSRR. To by było na tyle. O kulturze i ludziach mieszkających tam, nie mam zielonego pojęcia. Super, że przybliżyłaś swoim czytelnikom trochę to miejsce. Myślę, że nie skorzystałabym z końskiego mleka (a jedzenie koniny w ogóle odpada), natomiast z chęcią przenocowałabym w takim namiocie :D.
Hania, kierownik wycieczki
Ale się cieszę! Zostań, trochę jeszcze mam do poopowiadania 😀
Sama bym całkiem chętnie końskiego mleka skosztowała, nawet nie ze względu na walory smakowe, ale kulturowe – dla Kirgizów to odpowiednik naszego gorącego babcinego rosołu, czyli że lek na całe zło 😉