10 rzeczy, które warto w Portugalii (i 3, których nie warto)
Jest moją zaginioną siostrą bliźniaczką. Porozumiewamy się telepatycznie i zawsze wiemy, na co ta druga ma ochotę. Poznajcie ją też, bo warto.
A konkretnie, co warto w Portugalii?
Celebrować momenty
Wwąchaj się w swoją poranną kawę i nakrusz wszędzie dookoła ciastkiem z kremem jajecznym. Zatrzymaj się na dłużej przy ulicznych artystach, oni zawsze stoją w miejscach z najpiękniejszym widokiem i dodają im jeszcze więcej uroku. Usiądź na krawężniku pod oknem, z którego dobiegają nuty fado. Pogawędź z ulicznym sprzedawcą kasztanów (jesienią) lub sardynek (późną wiosną). Poczytaj książkę nad rzeką. Portugalia idealnie sprzyja błogiemu lenistwu 😊.
Wyłączyć swój wewnętrzny zegar
Koniecznie zaraz po przylocie! W Portugalii czas tyka inaczej: godzina spotkania jest mocno umowna, lepiej przyjść kwadrans później niż wcześniej. Najważniejszy posiłek dnia, czyli kolacja, zaczyna się po 21 i kończy kawą, bary zaczynają się zapełniać po 23. Wtedy to można radośnie chwycić w dłoń caipirinhę lub sangrię na wynos i iść na poszukiwanie swoich ulubionych miejscówek.
Odwiedzić wszystkie miradouros
Punktów widokowych zwanych miradouros siłą rzeczy całe mnóstwo jest w Lizbonie, zadbały o to liczne wzgórza, ale te poza stolicą też są warte tego, żeby na nie dotrzeć, a potem gapić się w nieskończoność – w morze, w rude dachy, w fale rozbijające się o skały, doliny pełne winorośli.
Zaprzyjaźnić się z morzem
Ale nie tak, że spacer po plaży, parawan, zamoczenie stóp. Morze w Portugalii jest spersonifikowane, ma osobowość i swoje humory, potrafi być najlepszym przyjacielem albo tym surowym nauczycielem, którego potem najlepiej wspominasz 20 lat po maturze.
Vergílio Ferreira, portugalski pisarz, ukuł takie zdanie: „Da minha língua vê-se o mar.” – Z mojej mowy widać morze. Naprawdę widać, warto tego doświadczyć.
Pokochać piłkę nożną
To nie sport, to religia. Nawet jeśli właśnie pierwszy raz słyszysz o drużynie Benfica, to jest właśnie ten kraj, w którym warto iść na mecz – atmosferą przypomina nasze mecze siatkówki. Podobno. Nie byłam ani na jednym ani na drugim (JESZCZE!), za to obserwowałam Portugalczyków w barach sportowych i, łomatko, ja jeszcze nigdy nie widziałam takiego natężenie wszystkich emocji naraz!
Wyostrzyć wzrok na detale
Portugalia jest strojnisią i specjalistką od najbardziej fotogenicznych kadrów. Tu błyśnie jakąś cudnie błękitną płytką azulejo, tutaj w wytartej futrynie usadowi się kot, tam znad muru wygląda gałąź obwieszona cytrynami, gdzieś indziej ktoś właśnie wywiesił pranie posegregowane kolorystycznie. Wypatruj, również poza turystycznym szlakiem. Szczególnie poza turystycznym szlakiem.
Znaleźć atrakcje poza mapą
A jak już poza turystycznym szlakiem jesteśmy, to zabawmy tam dłużej. Całe mnóstwo portugalskich atrakcji to miejsca, których kompletnie byśmy się nie spodziewali znaleźć w przewodnikach. Tak, wiem, że trzeba trochę dłuższego urlopu, albo przynajmniej dokładniejszego szperania w zakamarkach internetu, żeby znaleźć takie miejsca, ale jakie to ciekawe, kiedy trafiasz do zabytkowej maślarni, szpitala dla lalek, na pchli targ pamiętający XIII wiek, czy cmentarz z czasów epidemii cholery z grobowcami, do których można zajrzeć przez szybę, prawie, jak do sąsiada[1]. A co najlepsze, Portugalia obfituje w zabytkowe kawiarnie! Zwiedzanie i ciastko w jednym?
Nauczyć się jeść i pić poprawnie
Możesz do kolacji wypić 1,5 butelki wina i nikt nie powie ani słowa. Ale jeżeli zamówisz kieliszek porto w porze obiadowej, Portugalczyk zapyta, czy nie masz problemu z alkoholem. Możesz popijać sobie soczek, czy herbatę, ale jeżeli poprosisz do tego o przekąskę – np. moje ulubione tremoços, czyli ziarna łubinu albo caracóis, czyli morskie ślimaki, które wyjada się z muszelki za pomocą wykałaczki, Portugalczyk spojrzy na ciebie ze zdziwieniem lekko doprawionym pogardą, bo te przysmaki towarzyszą piwu. I już.
W Portugalii mamy produkty spożywcze stosowane o danej, konkretnej godzinie i tylko w towarzystwie danego, konkretnego picia. Odstępstwa od normy? Nie przewidziano 😉
Poznać wino i owoce morza
Tydzień, podczas którego kosztuję każdego rodzaju wina, zajadam się mątwą, dorszem na 365 sposobów, kalmarami i doradą, odwiedzam winne instytuty i uczę się rozpoznawać szczepy i sposoby produkcji (na przykład Sala de Provas w Lizbonie i Porto), gdzie co dwa (chyba – sprawdź sam 😉) tygodnie można poznać inny winny region kraju jest wysoko na mojej liście podróżniczych inspiracji, polecam ten pomysł, Portugalia jest do tego idealna!
Poczuć saudade
Uczucie najbardziej charakterystyczne dla Portugalii, przepięknie wyjaśnione przez lizbońską przewodniczkę Kaję: „Być może zamieszka w Was rodzaj nostalgii związanej z tym, czego już nie doznamy, bo przeminęło. Takie pragnienie-wspomnienie podszyte spokojem i zgodą na codzienną celebrację przyjemności życia. Tak, to właśnie ta sławetna saudade – tęsknica, która kołacze nam się w duszy, ale nie przybija.”
No ale nie idealizujmy, bo potem wychodzi tak samo, jak z Nową Zelandią i nagle się okazuje, zupełnie z zaskoczenia, że ten wymarzony kraj to jednak wcale nie jest miejsce spotkania Arkadii, Edenu i Shangri La, więc od razu Wam powiem, czego nie warto.
Nie warto w Portugalii
Iść tam, gdzie tłumy i wtedy, kiedy tłumy
Oczywiście, że plaże Algarve w lipcu w dalszym ciągu są piękne, ale liczyć na spokojny urlop wypełniony zaznajamianiem się z portugalską kulturą nie ma co liczyć – latem w tym regionie nie spotkacie ani jednego Portugalczyka, będzie za to cała Europa, która nie zmieściła się w Międzyzdrojach. Jeżeli niespecjalnie masz wybór w kwestii terminu urlopu, to nic nie szkodzi, ale oszczędźcie sobie atrakcji typu kolacja na Rua Augusta – głównym lizbońskim deptaku, czy też stania przez pięć godzin w kolejce do Pastéis de Belém. Tak, te ciasteczka są pyszne, tak, ta ciastkarnia ma wyjątkowy klimat, ale pastéis de nata w jakiejś bezimiennej pastelarii (ciastkarnio-kawiarni), w której kilkanaście osób siorbie sobie kawę przy barze będą smakować równie dobrze.
Jechać do Fatimy
Nawet jeżeli religia i duchowość grają ogromną rolę w Twoim życiu? Szczególnie wtedy. Gigantyczny betonowy plac pozbawiony duszy i bazylika wyglądem i charakterem przypominająca salę konferencyjną otoczone całorocznym odpustem, plastikową, kiczowatą sakro-cepeliadą. W jaki sposób tam ktokolwiek jest w stanie się wyciszyć i skupić na modlitwie, to dla mnie zagadka.
Brać ze sobą butów na obcasach
Jedyne dziewczyny w szpilkach, jakie widziałam w Portugalii, to Słowianki spędzające tam właśnie swój pierwszy dzień. Podłoże większości ważniejszych miast Portugalii radośnie zdobi calçada portuguesa, czyli kocie łby, których urok można docenić tylko w wygodnych i stabilnych butach. Dodatkowym argumentem niech będzie te siedem wzgórz, na których usadowiła się Lizbona, a wiedz, że żeby po kolacji dojść z kolacji w tej sympatycznej knajpce na drinka w uroczym barze, a po drodze popodziwiać zachód słońca z jednego z miradouros, musisz przejść przez trzy z nich 😉 Po kostce brukowej!
Czego jeszcze nie warto? Absolutnie nie polecam utracenia całego dysku pełnego zdjęć z portugalskiego Erasmusa. Wypróbowałam, więc wiem, co mówię. Dlatego też część zdjęć pożyczyła mi Magda 😊.
No, i pamiętaj też, że Portugalia nie jest krajem zaawansowanym grzewczo. Co prawda są o całe oczko wyżej od Nowej Zelandii, bo poza termoforem mają jeszcze farelki, ale prąd jest drogi, więc rzadko ich używają. Zimą w domach panuje bardzo przytulne 15 stopni, a i na zewnątrz atlantycki podmuch wiatru potrafi nieźle zmrozić. Brr!
Wiem, że Cię namówiłam.
Wiem, że pojedziesz, może jeszcze w tym roku. No i dobrze, kocham Portugalię, ale nie będę jej trzymać tylko dla siebie :D. No i pamiętaj, że Portugalią można się też rozkoszować wyspiarsko na Maderze i na Azorach!
I pamiętaj, że możesz zarezerwować noclegi przez moje magiczne linki do Booking i Airbnb – Ty dostaniesz zniżkę, a mi postawisz kawę. Albo wino. Albo wyjazd do Lizbony, zależy ile noclegów zarezerwujesz 😉
[1] Te wszystkie miejsca – do znalezienia w zakamarkach Lizbony. Zapytaj mnie, gdzie dokładnie 😊. Obiecuję, że inne portugalskie miasta też kryją takie perełki!
11 komentarzy
Marcin
Portugalia piękna sprawa. Póki co odwiedzona przez mnie raz, tylko jeden raz… Ale do nadrobienia z Lizboną włącznie.
Marcin Wesołowski
Zgadzam się ze wszystkim poza piłką nożną, 90 minut meczu to totalna strata czasu 😉 ale to subiektywne, wiem.
MS
Spadaj, wiesz.. 😉 a tak na poważnie ja również kocham Portugalię, mam małe marzonko, aby na emeryturze tam się przenieść 🙂 Wszystkie teksty o Portugalii chłonę i chłonę, i zdjęcia Twoje już oglądam 3 raz, znaim napisałam ten komentarz 🙂
Hania, kierownik wycieczki
No to chyba będziemy sąsiadkami na emeryturze chociaż mi się marzą Azory!
Patryk Zieliński
Portugalia jest niesamowita! Dodałbym jeszcze, że trzeba poleżeć na plaży 😀
Hania, kierownik wycieczki
Oczywistość :D!
FUKO
Jak patrzy się na takie zdjęcia, to człowiek natychmiast chce się pakować i wyruszać w podróż 🙂 Pozdrawiamy!
FOTO podróże BPE
My uwielbiamy Lizbonę , odkąd tam spędziliśmy tydzień mieszkając w dzielnicy Alfama i wsłuchując się codziennie do później nocy w dźwięki muzyki Fado , sącząc przy tym winko na ulicy – Lizbona stała się dla nas stolicą numer jeden z Europie …….. i ze wszystkim , po za piłką nożna się zgadzam – tego nigdy nie polubimy 🙂
Hania, kierownik wycieczki
Klimat absolutnie unikatowy, cieszę się, że się zgadzasz 😀 A ja piłki nożnej na co dzień też kompletnie nie lubię, ale jako element kulturowy i to budzący tyle emocji – nabrała dla mnie nowego wyrazu 😉
MagdaM
No i co ja mam napisać? Że piękne zdjęcia? Tekst super? To standard. Że mnie namówiłaś? Wiesz, że nie trzeba, bo już dawno jestem namówiona 🙂 Teraz to ewentualnie jeszcze bardziej stęskniona. A te magiczne linki, to bardzo fajna opcja 🙂
Hania, kierownik wycieczki
Magda, no jak Ty w tym roku nie pojedziesz do Portugalii, to zwątpię w swój potencjał influencerski 😉 A ze zdjęciami to WIERZ MI – one są dowodem ostatecznym na piękno Portugalii, bo (poza tymi kilkoma pożyczonymi) reszta pochodzi z czasów, kiedy miała kiepski aparat i jeszcze gorszą wiedzę na temat kadrowania 😉