Jak ugryźć jachtostop?
Dawno dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma morzami było sobie ósme morze, a na nim księżniczka z jednorożcem i oni tam złapali jachtostop, dopłynęli na drugi brzeg i żyli długo i szczęśliwie.
No, nie. Jachtostop to nie jest bajkowy potwór, czy mityczny pojazd napędzany śpiewem syren. Jachtostop istnieje naprawdę, widziałam na własne oczy i mam go na zdjęciach.
Tak konkretnie, co to jest jachtostop?
Niby że tak, jak autostop, tylko statkiem? W największym uproszczeniu jest to taka trochę mieszanka autostopu i couchsurfingu, bo dla każdego kapitana statek to jego dom. Na pewno nie będzie zadowolony z życia ten, kto potraktuje jachtostop, jak każdy inny pojazd, który ma go przewieźć z punku A do punku B. Nie jest to przewidywalny środek transportu i żeby się na niego załapać potrzeba albo dużo czasu, albo sporo szczęścia. Najlepiej jednego i drugiego.
Jakie obiekty pływające można złapać na stopa?
Żaglówki. Najczęściej prywatne jednokadłubowe lub katamarany.
Nie twierdzę, że innych się nie da, ale duże statki (tankowce, kontenerowce) nigdy nie biorą pasażerów, rejsowe pobierają za przejazd potężne opłaty, a złapanie jachtu motorowego jest równie prawdopodobne, co autostop w batmobilu[1].
Czy jachstostop na pewno jest dla mnie?
To jest najważniejsze pytanie, jakie należy sobie zadać przed przystąpieniem do akcji łapania stopa, toteż zanim przejdę do informacji praktycznych, zajmę się zniechęcaniem cię do takiego rodzaju przygody.
Jachtostopu nigdy nie łapie się na kilka godzin. Minimum to kilka dni, a najczęściej – tygodni. Na ten czas kapitan zaprasza do swojego domu i staje się gospodarzem, szefem i współlokatorem. Będzie ciasno, będzie trzęsło, będzie ograniczona ilość wody, wszyscy będą śmierdzieć, wszystko będzie słychać.
„Życie na żaglówce jest jak mieszkanie z kilkorgiem osób w kawalerce podczas remontu na terenie aktywnym sejsmicznie.”
Ja
Piaszczyste zatoczki, bezludne wysepki i dziewicze rafy koralowe? Na pewno żaglówką jest się do nich najłatwiej dostać, ale przez większość czasu widok z kokpitu jest taki:
Jedzenie pochodzi z puszek i proszku. Nigdy w życiu nie będziesz tak często jeść makaronu z sosem pomidorowym. Będziesz się odbijać od ściany do ściany, jak piłeczka pingpongowa, będziesz walczyć z grawitacją, chorobą morską i brakiem prywatności. Wszystko będzie się psuło. Będzie albo gorąco i duszno, albo mokro i zimno.
Jeżeli się nie polubisz z kapitanem, następny port, w którym możesz wysiąść będzie za 5 dni.
Ale tak w ogóle to będzie fajnie.
Bez czego nie wychodzić z domu?
Jachtostop dalej brzmi jak świetna przygoda? No to powoli bierzemy się do szukania łódki 😀 Ale zanim to nastąpi, upewnij się, że spakowałeś:
– porządnie komunikatywną znajomość angielskiego
– pewność, że potrafisz sobie poradzić z chorobą morską
– chęć uczestniczenia w codziennych zajęciach na łodzi, takich jak gotowanie, sprzątanie, wachty nocne
– umiejętność wykonywania poleceń bez kwestionowania ich
– ogólne pojęcie na temat sezonów żeglarskich
– elastyczność i dużo czasu. Plany się zmieniają, skipper może postanowić, że popłynie w inne miejsce, albo dłużej się zatrzyma na jakiejś wyspie pośrodku niczego. Termin zakończenia rejsu jest zawsze bardzo umowny.
– zdrowie i stabilność emocjonalną. Jeżeli cierpisz na depresję, czy ataki paniki, rejs nie będzie dobrym lekarstwem.
Sezony żeglarskie
Ok, to w sierpniu mam trzy tygodnie urlopu. Może polecę na Karaiby i połapię stopa między wyspami?
Ha.
Haha.
To chyba najważniejsza rzecz, którą trzeba przyswoić przed zabraniem się do jachtostopowania: żaglówki nie pływają według kapitańskiego widzimisię. Trasy żeglarskie są podyktowane wiatrami, prądami i warunkami pogodowymi. Lepiej pływać z wiatrem niż pod wiatr, no i przyjemniej jest nie wpadać w oko cyklonu.
Jeżeli już odrobiłeś zadanie domowe, to wiesz, że sierpień na Karaibach to jest właśnie oko cyklonu i jak ktoś tam wtedy pływa to jest walnięty i tym bardziej nie wsiadaj na jego łódkę ;). Najogólniejsza zasada jest taka, że pływa się ze wschodu na zachód: dużo prościej złapać stopa z Gibraltaru do Panamy, czy z Australii do Singapuru niż na odwrót.
Pod tym linkiem znajdziesz żeglarskie mapy świata na każdy miesiąc, polecam także bardzo inspirującą lekturę World Cruising Routes – 1000 sailing routes in all oceans of the world autorstwa Jimmy’ego Cornell’a. Świerzbią mnie nogi za każdym razem, jak ją otwieram.
Do rzeczy wreszcie! Jak złapać jachtostop?
-
Przez internet:
W internecie funkcjonuje mnóstwo stron i grup (linki na końcu artykułu), które łączą kapitanów z załogantami. Kontaktując się z kapitanami online można się załapać na rejs ze sporym wyprzedzeniem i znaleźć fascynujące inicjatywy, np. kilkumiesięczne badania i obserwacje fauny morskiej w okolicy Nowej Gwinei, wyprawę arktyczną, dwuletni rejs dookoła świata. Serio, takie ogłoszenia wcale nie należą do rzadkości! A my przez jedną z takich stron znaleźliśmy Nilsa, z którym właśnie płyniemy przez Atlantyk 🙂
W przypadku jachtostopowania przez internet koniecznością jest zwięzły, acz treściwy profil, przemyślane zdjęcia i bardzo dobrze napisana pierwsza wiadomość – to na jej podstawie kapitan będzie wybierał spośród setek zgłoszeń.
Praca nad wpadającym w oko profilem to inwestycja. Wielokrotnie dostawaliśmy oferty dołączenia do różnych rejsów – nie trzeba się o nic prosić, fajna załoga jest w cenie. Trzeba tylko być elastycznym czasowo i dolecieć do miejsca startu.
-
Osobiście:
Świetnie, jesteś już nad morzem, czego chcieć więcej :D!
W pierwszej kolejności należy sprawdzić, które mariny w okolicy są najpopularniejsze, zaprzyjaźnić się z kapitanem portu i pracownikami, poprosić o informację, jeżeli jakieś nowe łodzie będą przypływać lub wypływać. Warto rozwiesić swoje ulotki w najczęściej uczęszczanych barach, restauracjach, sklepach. W wielu miejscach w ustalonych porach przez radio nadawane są wiadomości dla żeglarzy. Warto pożyczyć radio i pod koniec audycji nadać swoje ogłoszenie.
Najważniejszy i najskuteczniejszy jest jednak kontakt osobisty – warto podejść do każdego, nie omijać żadnej łódki, opowiedzieć krótko o sobie, mieć nieco gadanego i uroku osobistego. Wkrótce zobaczysz, że kolejny kapitan zareaguje radosnym: „o, to ty jesteś tym podróżnikiem z Polski! To mówisz, że gdzie chcesz się dostać? Ja tam akurat nie płynę, ale łódka obok wypływa pojutrze, chodź, zaprowadzę cię do nich!”.
Warto pamiętać, że w marinie stoi tylko niewielki procent łódek, większość z nich będzie zakotwiczona gdzieś w okolicy, a do lądu będzie dopływać pontonem. Miejsce cumowania pontonów miej pod stałą obserwacją, podobnie jak okoliczne imprezy i spotkania żeglarzy.
-
Obie opcje naraz:
Wiele osób, do których zagadasz osobiście najpierw cię spławi. Nikt nie chce się pakować w kłopoty i nie zaprosi po kilku minutach rozmowy obcych osób na jacht, na którym – raz – nie da się wizyty skrócić, dwa – warunki bywają ciężkie, a stresujące sytuacje przeżywane wśród nieznajomych osób robią się jeszcze bardziej stresujące. Dlatego miej pewność, że ludzie, z którymi rozmawiasz zobaczą w ciągu najbliższych kilku dni twoje ogłoszenia, zarówno te w sklepie, jak i te na odpowiednich forach internetowych. Spojrzą jeszcze raz na twoje zdjęcie, stwierdzą, że miło się z tobą rozmawiało, zastanowią się, czy twoje umiejętności są dla nich atrakcyjne, a potem dojdą do wniosku, że po co mają mieć wolną kajutę, skoro można komuś pomóc.
Na tym na chwilę zakończę.
Drugą część jachtostop-poradnika znajdziesz tutaj, a w niej pogadamy o tym, jak przekonać do siebie kapitana, co zrobić, jak się nie ma doświadczenia żeglarskiego, jak prowadzić nierówną walkę z chorobą morską i o mnóstwie innych ciekawych aspektów jachtostopowania.
[1] Czyli że się zdarza, ale nie ma na to co liczyć.
2 komentarze
Pingback:
MagdaM
Wszystko pięknie. Wszystko cudnie. Wszystko jasno i w haniowy sposób wyjaśnione. Ale ja jednak wolę góry 😉