O wampirach w Forks i ławeczkach nieśmiertelności. Kilometr 77 291.
Bo to zazwyczaj dzieje się w ten sposób: stary Amerykanin na łożu śmierci wzywa do siebie rodzinę i bliskich i mówi:
„Nie dajcie światu o mnie zapomnieć!”
A potem oddaje ostatnie tchnienie.
No i ta rodzina i bliscy się głowią, co tu zrobić, jak to uczcić, jak tu docenić, jak tu sprawić, żeby nagle całe miasteczko (ba! nie tylko miasteczko, wszyscy, którzy przez nie przejeżdżają!) pamiętało o tym starym Amerykaninie, który mieszkał tu całe życie i we wtorki jeździł po przecenionego kurczaka do najbliższego Costco, a w czwartki chadzał na spotkanie miłośników kotów i szydełkowania, no i jeszcze raz do roku grał w jasełkach, i wtem – eureka!
„Postawimy ławeczkę, wszyscy kochają ławeczki!”
Tym samym, przez żadne amerykańskie miasteczko nie da się przejechać tak rach ciach, trzeba zawsze się w nim zatrzymać i iść na porządny spacer, a na tym spacerze zwracać szczególną uwagę na ławeczki, bo one zawsze kogoś wspominają.
Poza ławeczkami, stałym elementem krajobrazu amerykańskich miasteczek są rzeczy największe, no i tu fantazji kompletnie nic nie ogranicza – mamy największą ostrygę (kłania się South Bend), największą pistację, największą kolbę kukurydzy, największego ziemniaka, więc sami rozumiecie – w małym amerykańskim miasteczku zawsze jest co zwiedzać.
A cóż – pytacie – dzieje się z tymi ludźmi, którym nikt nie postawił ławeczki?
No więc też się nad tym długo zastanawiałam i nagle dotarliśmy do okolicy, w której, wyobraźcie sobie, nie znaleźliśmy ani jednej dedykowanej ławeczki i bardzo się z tym nieswojo czuliśmy, bo to było trochę tak, jakby żaden Amerykanin na łożu śmierci nie marzył o pozostaniu na zawsze w pamięci ludzi. Nagle wyrosło przed nami Forks Visitor Center. Idealnie – myślę sobie – w końcu ktoś mnie oświeci. No i oświecili. Wiecie, co jest w Forks? Saga Zmierzch. Czyli że jedyne miasteczko w Stanach bez ławeczek to miejsce, w którym ludzie się nie obawiają, czy po śmierci ktoś o nich będzie pamiętał, bo jeszcze ciągle mają szansę o to zadbać.
Wampiry w Forks
Bardzo delikatnie kroczyliśmy po okolicy. Zaopatrzeni we wszystkie znane ludzkości atrybuty do przeganiania wampirów, uważnie skanowaliśmy wszystkie zakamarki i baczniej niż zazwyczaj przyglądaliśmy się uśmiechającym się do nas ludziom… Mgliste, mszyste, mistyczne lasy deszczowe wydawały się idealnym środowiskiem dla wampirzej gawiedzi. Próbowaliśmy trzymać się promieni słonecznych, a te, jak na złość, nie wychyliły się tego dnia zza chmur ani razu. Oczyma wyobraźni widziałam, jak te ociężałe od mchów i porostów gałęzie pod wieczór gromadzą setki nietoperzy, z nieufnością (i bez powodzenia) próbowałam wymyślić, jaką rolę w tym dziwacznym ekosystemie odgrywają te bananowo-żółte ślimaki i chowałam się przed wzrokiem nienaturalnie bladych strażników parku.
I wiecie co, pięknie tam było, niezwykle i czarująco… Ale tyle stresu!
10 komentarzy
Marcin Wesołowski
Można by w tej scenerii nie jeden straszny film nakręcić 🙂
Nasz Mały Świat
Masz tak inne, specyficzne teksty z podróży, że czytanie ich to naprawdę niezła frajda! 😀 Te drzewa są przecudne, ale też przerażające!
Hania, kierownik wycieczki
Ale się cieszę :D! Dzięki, zabaw na dłużej!
antekwpodrozy.pl
ale mega las 😀 chyba bym się tam bał 😀
Maryla
Wow! Przepiekne sa te drzewa! Podobne widzielismy w Japonii na jednej z wysp. Uwielbiam takie tajemnicze miejsca 🙂
Przekraczając granice - Renia i Mikołaj
Wampiry i ławeczki to jest to, co stanowczo się nam podoba. Rodzina Mikołaja na początku XVI wieku wyemigrowała z terenów Transylwanii na tereny ówczesnej Polski. Niestety nie wiemy czy to za sprawą “śmierci” wujka Vlada czy też na fali emigracyjnej. Natomiast Renia bardzo lubi ławeczki pamięci. Stykamy się z nimi dość często, choć chyba najwięcej widzieliśmy na północy Szkocji.
Hania, kierownik wycieczki
No to trafiłam z tematem 😀
O, nie wiedziałam, że te ławeczki są też poza Stanami!
Przekraczając granice - Renia i Mikołaj
W Aberdeen znaleźliśmy nawet ławeczkę H. Pottera – profesora H. Pottera 😉
Hania, kierownik wycieczki
CO TY MÓWISZ?! Ale numer :D!
MagdaM
Dorze, że czytam ten post rano, w świetle dnia, bo jakby wieczorem, to niechybnie miałabym koszmary…. 😉