Dookoła świata,  Kącik dobrej rady,  Ludzie i Historie,  Stany Zjednoczone,  Travel Hacks

Kilometr 73 652: o Bobie, który płakał, jak sprzedawał

Kupno samochodu w USA

Niby medal za najbardziej praktyczny wpis na tym blogu został już wręczony i totalnie otrzymuje go zeszłotygodniowy poradnik „Kalifornia w 3 tygodnie”, ale to nie jest tak, że ja Wam już nic odkrywczego nie mam do powiedzenia, o nie! Na przykład dzisiaj zdradzę Wam sposób na kupno samochodu w USA i opowiem, jak go przerobić na dom bez użycia pieniędzy.

Ziew.

Tak, to już chyba był ten ostateczny ziew. Piotrek właśnie kończył kolejną kawę. Kofeina krążyła, nie było odwrotu. Przeciągnęłam się i wypiłam duszkiem największy kubek w swoim życiu, bo to był ten dzień, kiedy po trzytygodniowym jetlagu o korzeniach nowozelandzkich należało uznać istnienie świata poza poduszką. A że ten świat zaraz u progu miał plażę w Santa Monica, a od wzgórz Hollywood dzielił nas ledwie kilkumilowy korek – było co podbijać.

Steve, nasz host, wyskoczył z krzesła z entuzjastycznym okrzykiem powitalnym. Weteran po kilkudziesięciu latach pracy nadużywającej stawy, oba kolana miał do wymiany. Na tym pierwszym do operacji narysowane już były kreski, strzałki i nożyczki z podpisem „ciąć tutaj”. Tatuażysta musiał mieć ubaw. Lekarze również. Po operacji chwalił się, że chirurg, jak już sobie zrobił sesję zdjęciową z kolanem, stanął na wysokości zadania i zostawił mu bliznę dokładnie pokrywającą się z tatuażem. Kiedy Steve podskakiwał (z okrzykiem powitalnym, czy bez), wiadomo było, że coś jest na rzeczy.

– Znalazłem wam idealnego vana!

Przez ostatnie kilka dni, w tych krótkich momentach, kiedy nie spaliśmy, wszyscy troje zawzięcie przetrząsaliśmy craigslist, najpotężniejszą amerykańską platformę z używanym wszystkim, w poszukiwaniu vana. Wymarzony pojazd miał mieć trzy cechy: jeździć, być dłuższy niż Piotrek na leżąco i kosztować nierealnie niewiele.

Da się? Da się!

To była historia niczym z tych kabaretowych ogłoszeń motoryzacyjnych – starszy pan jeżdżący raz w tygodniu do kościoła. Słuchajcie, Bob – nasz starszy pan z ogłoszenia – naprawdę płakał, jak sprzedawał. Może i nie jeździł raz w tygodniu do kościoła, tylko dwa razy w tygodniu po towar i do pracy, ale jak przeszedł na mocno przeciągniętą i zasłużoną emeryturę, to z autem, które towarzyszyło mu dzielnie przez lat 21 nie zamierzał się żegnać. Wyremontował je na cacy, naprawił klimatyzację, wymienił wszystkie stare części i podarował wnuczkowi. A wnuczek na to, że dziadku, ale ten samochód nie jest wystarczająco COOL.

NIEWYSTARCZAJĄCO COOL.

kupno samochodu w USA

Czy Wy widzicie ten samochód? Czyż to nie jest najbardziej COOL auto świata?! No, ja nie wiem, co to za wnuczek bez serca, Bobowi zrobiło się tak smutno, że wystawił go na sprzedaż za sam zwrot kosztów ostatnich napraw i osuszył łzy dopiero na wieść, że chcemy zabrać vana na przygodę jego życia. Dosłownie, skoro samochód jest w wieku pozwalającym na legalne spożywanie alkoholu w Stanach.

O piekle każdego Amerykanina

No i teraz jeżeli chodzi o te wszystkie sprawy urzędowo-formalno-ubezpieczeniowe towarzyszące kupowaniu auta w Kalifornii (tak, każdy stan ma inne prawa), to nudne to jak pieron, więc powiem Wam tylko, że istnieje coś takiego jak DMV – Departament Pojazdów Mechanicznych, i ten urząd dla Amerykanina jest ucieleśnieniem zła wcielonego, a jeżeli chcesz kogoś ukarać tak strasznie, tak jakby ci zjadł ostatniego żelka, albo przynajmniej kopnął szczeniaka, to każ mu stać do niego w kolejce. Jest też AAA – Amerykańskie Stowarzyszenie Motoryzacyjne, które (na moją logikę) robi to samo, co DMV, tylko taniej, szybciej i przyjemniej, wymagając rocznej składki, po zapłaceniu której i tak byliśmy do przodu, a przy okazji zachowaliśmy zdrowie psychiczne. Do tej gromady oszczędności doszedł jeszcze fakt, że najniższe stawki ubezpieczenia mają żonaci mężczyźni po 30stce, więc Piotrek wygrał na całej linii.

O nowego domu meblowaniu

Bob opowiedział nam historię życia swojego, historię życia vana, podpowiedział, jak go przerobić, jak umeblować i wręczył pęk kluczy. Dwa główne i cztery zapasowe. Przysięgam, że w tym momencie wszyscy na ulicy zaczęli tańczyć i grać na trąbkach. Następnego dnia Bob przyjechał z lodówką turystyczną (jupiii, wreszcie można kupić jedzenie na więcej niż 2 dni do przodu!!![1]) i jeszcze trzema zapasowymi kluczami. Kolejnego dnia zadzwonił, żeby Piotrek wpadł po stary palnik i szuflady oraz kilka kluczy. Jeżeli zobaczycie starszego pana przytulającego Fordy Aerostary na ulicach Los Angeles z pękiem kluczy w dłoni, to najpewniej będzie to Bob.

Wyposażeni w kilkanaście awaryjnych sposobów dostania się do auta, przewertowaliśmy całą listę darmowych darów na craigslist i tak, dzień po dniu nasz nowy domek (jakiż to upgrade po dwóch latach w namiocie!) wzbogacał się o materace, poduchy, drewnianą podłogę i szafki, wbudowany aneks kuchenny… Piotrek wreszcie mógł się wyżyć artystycznie i zorganizować sobie warsztat pracy w garażu Steve’a wypełnionym starymi narzędziami, van w kilka dni stał się kamperem z prawdziwego zdarzenia, ochrzczono go uroczyście imieniem Burak i już wkrótce miał wyruszyć na podbój Ameryki.

A my przeszliśmy na autostopową emeryturę.

[1] Pochylmy głowy nad trzydziestokilkulatką, która się ekscytuje, że posiada lodówkę.

kupno samochodu w USA
Kupno samochodu w USA i bardzo budżetowe meblowanie go
kupno samochodu w USA
Przestronna sypialnia.
kupno samochodu w USA
Po prawej salon.

5 komentarzy

Powiedz mi, co myślisz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.