Avenue of the Giants i Park Sekwoi: w świecie gigantów, liliputów i serników. Kilometr 75 984.
Spojrzałam w niebo. Było zielone. I iglaste. Poczułam się maleńka. Tyciutka. Jak kruszynka. Tak, to był pierwszy moment w moim życiu, kiedy stwierdziłam, że dawaj mie tu pierogi i sernik, dokładka nie zaszkodzi. Jeżeli to nie jest dla Ciebie argument ostateczny, żeby wybrać się na Avenue of the Giants – Aleję Gigantów, pięćdziesięciokilometrową trasę, wzdłuż której rosną sekwoje wieczniezielone, czyli takie płetwale błękitne botaniki, to nie wiem, jak Cię przekonać. Oczywiście, że spróbuję, ale uprzedzam lojalnie i bardzo nie pokerowo: asa wyłożyłam w pierwszym rozdaniu. No i jeszcze sobie tutaj porównamy doświadczenia z Avenue of the Giants z Parkiem Sekwoi. Spoiler: Avenue of the Giants wygrało przez nokaut.
Avenue of the Giants, Humboldt Redwoods State Park
Las z krainy gigantów zahipnotyzował, oczarował, pochłonął nas doszczętnie. Skakaliśmy po korzeniach rozmiarów przysadzistego słoniątka, wyciągaliśmy ręce w objęcia, przeciskaliśmy się przez wyrwy w drzewach – czuliśmy się, jak w leśnym lunaparku, brakowało tylko karuzeli łańcuchowej zawieszonej przy czubku jednej z choinek.
Zamknęłam oczy i wchłonęłam tyle powietrza, ile udało mi się zmieścić w płucach. Nic nie poczułam. Odetchnęłam jeszcze raz. Zapach ziemi może? Takiej lekko przesuszonej? Ale bardzo subtelny… Dlaczego u licha tu nie pachnie żywicą?! Nie wierzyłam własnemu nosowi, podeszłam bliżej i wsadziłam nos w korę. Piotrek poszedł jeszcze dalej i wlazł wąchać drzewo od środka, co pomogło w dedukcji dość znacznie. Okazuje się, że brak olejków eterycznych jest jednym z (wielu) sekwojowych sposobów na przetrwanie pożarów – drzewo może mieć wypaloną w środku jamę, a wciąż rosnąć i mieć się wspaniale!
Park Narodowy Sekwoi
Nie jestem pewna, czego po tym przeżyciu oczekiwałam jeszcze od Parku Sekwoi. To jedno z tych miejsc na Zachodzie Stanów, którego się po prostu nie pomija, toteż nie kwestionując wyboru milionów ludzi przed nami i tysięcy w dokładnie tym samym momencie co my, udaliśmy się ponownie oddawać temu najwspanialszemu uczuciu świata, wiecie, temu, że nie muszę do zdjęć wciągać brzucha, bo w takim towarzystwie się nie da wyjść grubo.
Co poszło nie tak?
Chyba właśnie te tysiące osób, przy całym ogromie parku, kotłujące się przy tych samych punktach widokowych…
Na Avenue of the Giants potrafiłam zaakceptować brak zapachu lasu, bo nie czułam niczego innego. W Parku Sekwoi towarzyszył mi aromat ludzki. Nie lubię aromatu ludzkiego. Ktoś lubi? I mogę wybaczyć to, że do tunelu pod drzewem robił się korek, że każda, co większa i ważniejsza, sekwoja była ogrodzona i nie dało się do niej przytulić, nawet potrafię wybaczyć, że długo czekałam, zanim udało mi się uwiecznić Generała Shermana, czyli najpotężniejszego na świecie, 84-metrowego, 2100-letniego Papę Sekwoja bez kotłujących się dookoła niego wycieczek. Ale tego, że idąc przez park narodowy mój nos czuje się, jak w autobusie wiozącym dwa akademiki na ostatni termin egzaminu w sesji letniej, tego nie wybaczam.
A tak mogło być pięknie!
Sekwoje, jako jeden z nielicznych parków, mają ogólnodostępne prysznice i pralnię – jak myśmy ich za to pokochali! No i niby nie powinnam aż tak marudzić, bo wiecie już, że nasz kamper Burak to wszystko miał w środku oprócz łazienki, i codzienna (ekhem, codrugodzienna) kąpiel nie była wcale oczywistością, ale szczerze ufam, że nigdy nikomu nie zmiażdżyłam przyjemności ze zwiedzania jakiegoś innego parku narodowego swoim brakiem prysznica.
No i dopiero z perspektywy czasu stwierdzam, że może ci wszyscy ludzie to tak naprawdę byli dużo lepiej przygotowani do zwiedzania, a ich zapachy miały znaczenie strategiczne, no bo jedną z ogromnych atrakcji Sekwoi są niedźwiedzie, które tam właśnie można spotkać łatwiej niż w jakimkolwiek innym parku narodowym. To była nasza ostatnia szansa na zobaczenie misia. Poszukiwaliśmy ich przez trzy stany, wciąż na tyle nieskutecznie, że za największe sukcesy w dziedzinie obserwacji niedźwiedzi Ameryki uważam spotkanie z wypchanym misiem w którymś Visitor Center w Waszyngtonie oraz załapanie się na pogadankę strażniczki parku o mowie ciała niedźwiedzi, którą z powodzeniem odzwierciedlała. Okupowaliśmy każde miejsce, w którym ktoś kiedyś zobaczył niedźwiedzia. W desperacji nawet zostawiliśmy kilka metrów od Buraka resztki kolacji. Nic. Ani jednego misia!
A może po prostu wystarczyło się nie kąpać i zwabić niedźwiadki aromatem własnym…?
Zatrzęsienie ciekawych sekwojowych informacji i plan zwiedzania Parku Narodowego Sekwoi znajdziecie u Doroty, specjalistki od Zachodu USA: Klik!
No to jeszcze teraz Avenue of the Giants i Park Sekwoi na licznych zdjęciach
Na pierwszy ogień Aleja Gigantów:
I jeszcze dokładniej poszukajmy tego misia w Parku Sekwoi:
Czekam na Wasze historie! Co u Was wygrywa, Avenue of the Giants czy Park Sekwoi?
Jakie było najbardziej przeludnione miejsce, w jakim się znaleźliście i czy zniszczyło Wam to jego odbiór?
11 komentarzy
Marcin Wesołowski
Te drzewa to jedne z najpiękniejszych rzeczy, jakie stworzyła natura! Tak swoją drogą – mam pytanie odnośnie tego drzewa z wyciętym przejazdem. Jak w większości popularnych miejsc, do takich zdjęć ustawia się kolejka. Jak to tam wyglądało – stały auta i jedno za drugim do foty?
Hania, kierownik wycieczki
To drzewo jest na pętelce, która nie leży na głównej drodze parkowej, więc na szczęście nie robią się korki na całej trasie ale tak – stoi kilka aut i czeka na swoją kolejkę, ale jest też sporo momentów bez żadnego ruchu.
Katarzyna_Głos z podróży
Można się poczuć jak liliput! Wygląda pięknie.
MagdaM
Ale tylko w wakacje, na najbardziej popularnych trasach, spokojnie. W listopadzie już jest pięknie 😉
antekwpodrozy.pl
Przy tych sekwojach to wyglądacie jak liliputy 🙂
Hania, kierownik wycieczki
Tak też się czujemy 😉
Karolina
Piękne miejsce. Wiele razy widziałam zdjęcia z Parku Sekwoi i mam nadzieję w końcu zobaczyć go na żywo.
Hania, kierownik wycieczki
Trzymam kciuki, bo zdjęcia kompletnie nie potrafią oddać tego ogromu 🙂
Przekraczając granice - Renia i Mikołaj
Wow! Tyle możemy napisać, bo zabrakło nam tchu z wrażenia. Piękne zdjęcia i jeszcze bardziej niesamowite miejsca.
MagdaM
Najbardziej ludne miejsce? Trasa do Chatki Puchatka w Bieszczadach w sierpniu 😉 ale miało to też swój urok i nawet niespecjalnie przeszkadzało. A sekwoje mnie zauroczyły i zachwyciły! Pięknie! Zielono i olbrzymio;)
Hania, kierownik wycieczki
Co Ty mówisz! Takie tłumy w Bieszczadach?