
Kilometr 7277: o bakłażanach i ładach w rowie
Pamiętacie, jak ostrzegałam, żeby nie wsiadać do samochodu z pijanym kierowcą? No cóż, może się zdarzyć, że wsiadasz do samochodu z kierowcą trzeźwym, ale wysiadasz z pijanym… Szczególnie, jeżeli w grę wchodzi autostop w Armenii.
Zgarnięto nas i zaproszono na grilla. Gocha skręcił z głównej drogi w stromą, polną ścieżkę, powspinał się dłuższą chwilę zarzynając swoją ładę i zatrzymał przy palenisku, gdzie czekał już na nas jego kolega, Armen, razem z połową sklepu mięsnego, połową warzywniaka i połową monopolowego.
Żeby nie wdawać się specjalnie w szczegóły, podaję przepis na bakłażana z grilla:
- Nadziać całego bakłażana na szpikulec
- Wsadzić do ognia i trzymać aż będzie wyglądał jak bryła węgla w kształcie bakłażana
- Włożyć do zimnej wody i oskrobać.
Bakłażan przyrządzony według powyższej receptury wygląda co prawda jak surowa ośmiornica, ale jest smaczny.
1/3 sklepu mięsnego, ¼ warzywniaka i połowę monopolowego później przyszedł czas wracać. Przez krótki moment liczyłam na to, że jedna z trzeźwiejszych osób (czyt.: nas) zostanie poproszona o doprowadzenie łady wraz z pasażerami bezpiecznie na miejsce.
Tak się nie stało.
Wpadliśmy do rowu zaraz po tym, jak Gocha rzekł: Nie bójcie się, macie dobrego kierowcę! Łada chrupnęła i warknęła z niezadowoleniem. Gocha też, ale ciszej. No ale od czego ma się przyjaciół!
Armen przyczepił liną ładę w rowie do łady holownika i począł ciągnąć. Iskry lecą spod kół, silnik wyje, błoto bryzga. Jeszcze raz: iskry, silnik, błoto. Więcej mocy! Iskry, silnik, jest! Łada z rowu wyjechała z impetem. Łada holownik natomiast… wpadła do drugiego rowu.
Jeżeli podobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeśli polecisz mojego bloga swoim znajomym.


2 komentarze
Pingback:
Pingback: