Kilometr 3504: przełamując fale
Co słychać w Turcji?
Nie da się rozbić namiotu, tak, żeby ze wschodem słońca nie obudziło nas wezwanie do modlitwy z pobliskiego meczetu. Nie da się uciec od – nie szumu, hałasu! – cykad. Nie da się nie zainhalować przynajmniej połowy paczki papierosów dziennie.
Moich przyjaciół notorycznie drażnię faktem, że jestem istotą bezkacową. Cokolwiek by się poprzedniego wieczoru nie działo, rano wstaję jak gdyby nigdy nic i rozpoczynam dzień. Dziś chciałabym Wam, drodzy przyjaciele, złożyć serdeczne wyrazy empatii i współczucia, jako że od wszechobecnie wiszącego w powietrzu dymu papierosów, zwykle tych gorszej jakości, poczułam Wasz ból. Rozumiem już, że trawa potrafi się głośno ruszać, prawie żadna woda nie jest wystarczająco mokra, a te cykady to już w ogóle przeginają.
Dlaczego prawie żadna woda?
Ano dlatego, że Morze Czarne daje radę. Wtedy, kiedy turyści, którzy podobno zwykle latem tu są, stwierdzają, że pogoda nie dość wakacyjna, słońce zaszło za chmury, a fale nie pozwalają spokojnie popływać na materacu w kształcie krokodyla, okoliczna młodzież, młodsza i starsza, a razem z nimi my, wybieramy się posiłować się z morzem. Mieszkańcy wioski pod Trabzon uczą nas, jak najlepiej podejść do 3-metrowych fal-potworków, zabawa jest przednia.
Z tego miejsca chciałabym podziękować mamie za Tangle Teezer, który dostałam na święta, bo bez niego już na zawsze miałabym glony we włosach.
Jeden Komentarz
Marcin
Z tym kacem to uwierz mi, że raczej ich nie drażnisz a po prostu wkur… Nikt nie lubi, kiedy ktoś nie cierpi równie mocno, albo może i gorzej. Faktem jednak jest, że nie ma gorszego kaca niż po dymie papierosowym. Wiem coś o tym. 14 lat paliłem. W końcu jednak mi się znudziło 😉