Dookoła świata,  Turcja

Kilometr 3198: o zaufaniu, miodzie organicznym i nagłych zmianach klimatu

Wyprzedzamy w tunelu, przekraczając dozwoloną prędkość trzykrotnie. Kierowca, Ramazan, ma przy tym jednak tak niewzruszoną minę, że czuję się zaskakująco bezpieczna.

Ramazan i jego kolega Nahir pokonują 110km trasę z Şebinkarahisar do Giresun codziennie, wożąc towary, mają już więc sprawdzone najlepsze czajowe miejscówki w każdej tureckiej wsi.

Wsiedliśmy do ich samochodu w klimacie pustynnym. Sucho, gorąco, kurz wwierca się w nos, słońce pali ziemię, wszystko, co podejmuje próbę wyrośnięcia na niej oraz skórę. Czy ktoś mądry może mi wytłumaczyć, co zapylają pszczoły na pustyni i skąd tu miód lokalny i organiczny?

Już pół godziny później, wirującymi serpentynami dotarliśmy na wysokość 2200 m n.p.m. Zimno! No normalnie zimno, pierwszy raz od wyjścia z domu w Katowicach! Hura! Góry z gołych i skalistych zmieniły się w momencie w zielone, poszarpane, niemal tatrzańskie, powietrze pozwoliło mi nabrać się głęboko w płuca nie próbując udusić mnie wiszącym w powietrzu jeszcze chwilę wcześniej pyłem, a wioska Kümbet, do której pewnie nikt nie trafia przez przypadek, przywitała nas spokojem właściwym tylko dla wiosek, do których nikt nie trafia przez przypadek.

Piekarz zagniata ciasto 2x3m na chleb, masarz rozkrawa całego barana, babina zachęca przechodniów do kupna sera.

 Ramazan i Nahir wskazali na bar i zasiedliśmy do herbaty.

turecka wieś

map6

Jeżeli podobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeśli polecisz mojego bloga swoim znajomym.

4 komentarze

Powiedz mi, co myślisz:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.