
Kilometr 6948: o żurawiach, podpłomykach i wąwozach
Kanion Martvili
Obudził mnie świergot ptaków.
Zwarty klucz żurawi przelatywał ponad wąwozem, trzepocząc skrzydłami. Skalistym wzgórzem wspinało się kilka owiec, rozbrzmiewały dzwoneczki. Ospały pstrąg plusnął ogonem. Gdzieś w oddali wodospad uderzał o skały. Jednym słowem – straszny hałas.
– Koniek tego dobłego. – powiedział Piotrek, dojadając wczorajsze podpłomyki.
– Ko, chcech echak? – zapytała Hania, szorując zęby w strumieniu.
– Ałmenia czeka! – orzekł Piotrek, przełknąwszy ostatni kawałek podpłomyka z pastą pomidorową i oregano, który miał mi przypominać utęskniony smak Italii. Z Italią miał niewiele wspólnego, ale był całkiem smaczny.
Od tygodnia biwakowaliśmy w kanionie Martvili, ukrytej perełce w pobliżu Kutaisi. Faktycznie, najwyższy czas ruszyć dalej.
Kanion Martvili i jedno z ulubionych miejsc noclegowych wszechczasów
Jeżeli podobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeśli polecisz mojego bloga swoim znajomym.


Jeden Komentarz
Pingback: