Kilometr 31 120: Angkor Wat, czyli jak zostać Indianą Jones’em na jeden dzień

Olejcie Siem Reap! Wstęp do Angkor Watu podrożał, świątynie jak świątynie, miasto zalane turystami… Lepiej zostańcie dłużej na wyspie. – manager resortu, w którym pracowaliśmy ewidentnie był z nas zadowolony, ale żeby uciekać się do takich argumentów?

Nie spotkałam nikogo, kto nie chciałby odwiedzić Angkor Watu.

To ta sama liga, co Taj Mahal i Machu Picchu. Czy turystycznie? I to jak! Ale przecież nikt nie liczy na to, że jadąc tam, zostanie nowym Indianą Jones’em i wyląduje na rozkładówce National Geographic!

Jak się za to zabrać? Jak zwiedzić Angkor Wat? Zapraszam do poradnika praktycznego, okraszonego sporą dawką zdjęć.

1. Pojedź do Kambodży.

W wersji najwygodniejszej samolotem możesz dotrzeć do samego Siem Reap. Bardziej budżetowo – dolecisz do Phnom Penh lub do Bangkoku, stamtąd liczne autobusy jadą w twoim kierunku. W wydaniu „aspirant do Indiany Jones’a” wyjdż z domu, złap stopa i kilka do kilkunastu miesięcy później będziesz na miejscu. Polecam ten sposób.

2. Przyzwyczaj się do nowego klimatu.

Właściwie możesz zacząć ćwiczyć już w domu – wystarczy wsiąść do nagrzanego samochodu, włączyć ciepły nawiew, położyć na twarzy mokrą szmatę i oddychać głęboko.

3. Daj sobie czas na odpoczynek „przed”.

Czeka cię zwiedzanie ogromnego kompleksu świątyń w 40-stopniowym upale. Warto na tę okoliczność porzucić namiot na rzecz prywatnego pokoju z klimatyzacją w pensjonacie z basenem, szczególnie, że 4$ za człowieko-noc nie rujnują budżetu. Dla mniej rozrzutnych są też łóżka w hostelowych dormach za 2$.

4. Idź na długi spacer po Siem Reap.

Znajdź najlepsze shake’i, swoje ulubione miejsce na śniadanie i zrób pierwszy obchód Krupówek.

5. Ubierz się przyzwoicie.

Serio, w tych temperaturach nie ma różnicy, czy masz na sobie bikini, czy sweter i długie spodnie. Poza tym, w bikini nie możesz wejść do świątyń, więc cóż… długi rękaw wygrywa.

6. Około godziny 16:00 dotrzyj pod kasy biletowe.

Z centrum Siem Reap to ok. 5km, które obfitują w tuk-tuki i tuk-tukarzy. Wybierz swojego kierowcę – ceny są zunifikowane, więc nie ma sensu zbyt intensywnie negocjować. A co, jeżeli wolę motorem, rowerem lub pieszo? Rower to świetna opcja, jeżeli planujesz poświęcić świątyniom przynajmniej 3 dni. Pieszo… wybij sobie z głowy. Motorem zagranicznym turystom czasami wolno, a czasami nie. Nie odkryto algorytmów rządzących tym tematem. Myślę, że tuk-tuk wygrywa sprawę: kierowca wie gdzie jechać i w jakiej kolejności, żeby tłumy turystów były jak najmniej uciążliwe, będzie czekać na swoich pasażerów przy wyjściu, wypatrzy ich z daleka, a po intensywnym dniu zawiezie pod dom. Wygoda nie do przecenienia.

7. Zaatakuj pod kasami biletowymi jakieś osoby, które wyglądają na zorientowane mniej od ciebie.

Do tuk tuka mieści się (wygodnie) czterech pasażerów, warto podzielić koszty. Przejdźcie się razem na targ nieopodal, zaopatrzcie się w zdrowe i wysokobiałkowe przekąski (nic tak nie zbliża ludzi, jak wspólne jedzenie świerszczy!), pokażcie się razem waszemu kierowcy i umówcie się z nim na zaraz po 17.

8. O co chodzi z tymi godzinami?

Tryb wakacyjny, a ta każe patrzeć na zegarek… Ano, jak kupimy bilety po 17, kiedy większość świątyń zamyka swe podwoje, to ten wieczór dostajemy gratis. Ustawiamy się zatem z zegarkiem w ręku do właściwej kolejki (każde okienko sprzedaje jeden rodzaj biletu – 1-, 3- lub 7dniowy), wyskakujemy z kasy, uśmiechamy się ładnie do zdjęcia i voilà!

9. Jedź na zachód słońca.

Masz już zaprzyjaźnionego tuk-tukarza i nowych amerykańskich znajomych, pojedź więc do jednego z dwóch miejsc, które oferują doskonały widok. Będziesz mieć dość czasu, żeby zachwycić się swoją pierwszą świątynią, obejść ją całą dookoła, dać kosza pierwszym sprzedawcom pamiątek, znaleźć idealne miejsce obserwacyjne, a potem uciec z niego w popłochu, bo monsun ma w nosie nasze zachcianki. Nic nie szkodzi, w ulewie też jest ładnie, a tuk-tuki są całkiem nieprzemakalne.

10. Daj się namówić nowym znajomym na zerwanie się na wschód słońca.

Pożałuj tego najpierw podczas nastawiania budzika, a potem jeszcze kilka razy z rana.

11. Weź dużo wody i owoce.

Uciesz się, że wziąłeś owoce, widząc kolejki do budek z jedzeniem w porze śniadania.

12. Zacznij zwiedzanie od największej i najbardziej znanej.

Angkor Wat we własnej… świątyni. To samo uczyni połowa ludności aktualnie przebywającej w Azji, niech ci to nie zepsuje nastroju. Zrób sobie romantyczne zdjęcie, na którym nie widać, że masz podkrążone oczy, bo wstałeś na wschód słońca.

13. Spoiler:

W porze deszczowej ani wschody ani zachody nie są imponujące. Czy warto się więc zrywać? Nie, jeżeli nie przeszkadza ci zwiedzanie przez dzień cały w upale (pamiętamy ćwiczenie z nagrzanym samochodem?).

14. Zrób research.

Nie musisz czytać grubych tomisk i znać na wylot każdej świątyni, ale warto mieć swoje „ulubione”, żeby namówić kierowcę na dłuższą wycieczkę, niż pierwotnie miał w planie.

15. A, co tam! Poczuj się jak Indiana Jones/ Lara Croft!

---

Praktycznie:

W Kambodży można śmiało płacić USD, funkcjonują wymiennie z miejscowymi rielami.

Bilet wstępu do kompleksu Angkor Wat: 37$ za 1 dzień, 62$ za 3 dni, 72$ za 7 dni.

Koszt tuk-tuka po 17:00 na zachód słońca: 10$

Koszt tuk-tuka na całodniowe zwiedzanie: 20$ bez wschodu słońca, 25$ ze wschodem.

Nasz dzień zaczął się o 5:00, a do centrum Siem Reap wróciliśmy całkiem wymordowani, ale szczęśliwi o 14:30.

To co, kto jedzie?

---

 

     

Jeżeli podobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeśli polecisz mojego bloga swoim znajomym.