5 powodów, dla których nie lubię Azji Południowo-Wschodniej
Wady Azji Południowo-Wschodniej.
Widzieliście ten odcinek Przyjaciół, kiedy Chandler wyznaje, że nie lubi psów, nawet szczeniaczków, bo mają takie oczy, że nigdy nie wiesz, co myślą, a Ross – lodów, bo są za zimne? Tak właśnie się czuję czyniąc swoje wyznanie. Wszyscy kochają Półwysep Indochiński. Jedzenie jest świetne i tanie, pogoda murowana, plaże, małpki, słoniątka, nurkowanie i imprezy.
Czego tu się czepiać?
1. Upalny, duszny skwar i nieznośna wilgotność.
Podobno po 2-3 tygodniach każdy się przyzwyczaja. Niestety, nie ja i nie Piotrek… Doskwiera nam tym bardziej, im dłużej tu jesteśmy. Ba! W najgorszych momentach jesteśmy w stanie zrezygnować z dobrego towarzystwa, jeżeli przebywa w miejscu nieklimatyzowanym… Między 11 a 15 lepiej w ogóle nie wychodzić z pokoju, a jak już trzeba, to poubierać się po lokalnemu: długie spodnie, długi rękaw i zakryta głowa. Czego nie założę, i tak za 20 minut nadaje się do wyciskania, a przynajmniej chronię swoją biedną, smaganą azjatyckim słońcem skórę.
Ale najgorsza z tego jest pleśń. Nie sposób utrzymać plecak, buty, śpiwory na tyle suche, żeby uchronić je przed białym nalotem. Połowa mojej dostawy z Polski obejmowała sprawdzone środki przeciwgrzybicze…
2. Atrakcje turystyczne.
W tajskich górach można odwiedzić plemię kobiet-żyraf! Fakt: kobiety z plemienia Karen, bardzo często przesiedlane siłą z Mjanmy, żyją w wiosce stworzonej wyłącznie na potrzeby turystów. Ludzkie zoo. W kambodżańskim sanktuarium słoni można przejechać się na tym majestatycznym zwierzu! Wyobraź sobie, że w Puszczy Białowieskiej ktoś oferuje przejażdżkę na żubrze. Idziesz ujeżdżać żubra? No nie, bo żubry nie są do ujeżdżania. Dlaczego więc komukolwiek się wydaje, że słonie są? Jeżeli chce się zobaczyć słonia, warto zrobić porządny wywiad środowiskowy i znaleźć miejsce, które nie maltretuje zwierząt.
Do tych atrakcji dowiezie nieświadomego zagrożenia turystę taksówkarz/ tuk-tukarz/ rikszarz, najczęściej bardzo szczęśliwy, że znalazł jelenia z Europy i może go skasować z jednym dodatkowym zerem.
3. Seksualizacja wakacji.
Spacerujesz sobie po jednym z nocnych targów w Bangkoku, czy Phuket i po raz dwudziesty piąty słyszysz Mister, come ping pong show! Best ping pong show for you! No i niczego nieświadomy, zastanawiasz się, czemu u diaska masz płacić za oglądanie meczu ping-ponga?! No więc tak: na tajskim ping pong show panie grają w tenisa stołowego bez paletek. Robią też różne inne rzeczy: otwierają butelki, obierają banany… W Kambodży każdy pensjonat wystawia tablice informujące, o tym, że seks z nieletnimi Khmerkami jest tak samo nielegalny, jak seks z nieletnimi dziewczynami na Zachodzie, a prostytucja to też nienajfajniejsza sprawa. Serio, ludziom trzeba o takich sprawach przypominać? To już się nie jeździ na wakacje po nową kulturę, egzotyczne jedzenie i piękne zabytki, tylko po tani seks?
W kategorii “wady Azji Południowo-Wschodniej” to mój niekwestionowany numer 1.
4. Hałas. Taki straszny hałas.
Trąbienie, warkot, muzyka, przekupy na targu, przekrzykujący się tuktukarze. Radio słychać wcześniej, niż widać nadjeżdżający autobus, w którym ono gra. Azjatycka, bardzo zaawansowana, kultura selfie obejmuje nie tylko robienie sobie oktylionów zdjęć różniących się wyłącznie natężeniem ukaczkowienia twarzy, ale przede wszystkim wydawanie odgłosów. Trzy dziewczyny decydujące, że teraz sobie będą trzaskać serię selfie przemieniają się magicznie w stado piszczących mew machających skrzydełkami w podekscytowaniu ze złapanej ryby.
Żeby dać wytchnienie uszom, trzeba albo znaleźć swoją bezludną wyspę, albo zaszyć się w dżungli, alternatywnie iść na kurs medytacji.
5. Komary i inne robactwo.
Małe, ciche, podstępne, dengo- i malarionośne. Jakoś nam się zawsze wydaje, że takie jedno małe irytujące ukąszenie nie może być aż tak niebezpieczne, no a może… Nasze domowe komary to kochane, puchate koliberki. Te azjatyckie potwory latają zupełnie bezgłośnie, zaczynają kąsanie od wstrzyknięcia znieczulacza i ani się nie obejrzysz, a już się nie mieścisz w ulubione spodnie i to nie z powodu smacznej, acz tuczącej kuchni, tylko nóg spuchniętych od 40 ukąszeń na cm2.
A jak się przed nimi uchronić? Trzeba by całe wakacje chodzić w moskitierze.
Tak żeby była jasność, te wszystkie rzeczy mnie drażnią niemożliwie po kilku miesiącach spędzonych w tym regionie, ale najpewniej zacznę marzyć o świeżym shake’u z mango na plaży i aromatycznej zupie tom yam ze stoiska przy gwarnej ulicy Bangkoku, kiedy tylko buty przemokną mi od śniegu…
A z jakimi krajami Wy nie nadajecie na tych samych falach?
Dzięki za pożyczenie zdjęć, Magda!
13 komentarzy
An Ja
Mnie przeważnie przeszkadza brud i za duży tłok na ulicy. W Azji Południowo – Wschodniej były obie te rzeczy. Jednak za krótko tam byłam, by przysłoniły mi one rzeczy, które były tam na plus. Pozdrawiam!
Hania, kierownik wycieczki
Bardzo duże i soczyste TAK @ oba argumenty!
Moja pierwsza myśl, jak wylądowałam w Polsce po pół roku w Azji Płd-Wsch to: “jak tu cicho!” 😀
Renata
Nigdy nie byłam w tamtych rejonach, dlatego dziękuję za… skuteczne zniechęcenie 😉 Nie lubię ani robactwa ani takich dzikich tłumów ani rozbieranego ping-ponga 😀 Wolę jednak innego rodzaju wypoczynek… 😉
Hania, kierownik wycieczki
Nie ma za co 😀
Jest tam też sporo fajnych rzeczy, ale o ile przyjemniej się podróżuje, kiedy znajdujemy miejsca, z którymi się rozumiemy bez słów 🙂
blogierka
No i nareszcie ktoś mnie rozumie! 😀
Mnie pociąga cywilizacja- znaczy umiarkowana no i przyjaźniejszy klimat: duchota i wilgoć odpada 😀
Hania, kierownik wycieczki
My się coś często ostatnio rozumiemy 😀
E, cywilizacji mieć nie muszę (po Azji to im mniej ludzi tym lepiej ;)), ale powietrze to się zdecydowanie przydaje…
Potrawy z różnych stron świata
Każdy region ma dla ekspaty jakieś wady i zalety 🙂
Hania, kierownik wycieczki
Pewnie! Po tak długim czasie musiałam się wyżołądkować 😉
Magdalena
No i dobrze, że są jakieś minusy – wszyscy jeżdżą, a ja nie mogę! To chociaż pocieszę się, że nie same cudowności tam na turystę czekają…
Dżasta
Teraz pytanie czy po tylu miesiącach jest więcej minusów czy plusów…?:)
Hania, kierownik wycieczki
Daj mi kilka miesięcy na nabranie dystansu 😉
Marcin
Wiesz jak to jest. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Z drugiej strony póki lubię upały, tak wysokiej wilgotności nie znoszę. Nie lubię też kotów, ale o tym ciii, bo wyjdzie, że jakiś dziwny jestem 😉
Hania, kierownik wycieczki
Dokładnie! Sama w to nie mogłam uwierzyć, ale przyjechałam na pustynię i odetchnęłam pełną piersią, 40st daje w kość, ale wreszcie się nie lepię 😉
O kotach nikomu nie powiem, Twój sekret jest bezpieczny 😀